Dzień zaczął się pięknie, mgliście, słonecznie. Wracałam z
pracy skonana po nocnej zmianie. Jesienny złoto - czerwony świt budził się ze
snu. Nawet 24 godzinne portale informacyjne zachwycały się dzisiejszym
porankiem. Wyjeżdżałam pod górę z zamglonej doliny. Na szczycie
czekało olśniewające słońce zalewające blaskiem białą kipiel w dolinie. W
takim momencie nie mieć przy sobie aparatu to zbrodnia. Trudno pocieszałam się.
Wrócę wcześniej do domu i położę się spać. Automat otwiera ciężką
drewnianą bramę. Mój ogród wita mnie równie bajecznym widokiem Słońce
zagląda bardzo śmiało poprzez ażurowe gałęzie drzew. Snopy promiennych
reflektorów przesuwają się po opadłych liściach. Nocna rosa srebrzy się i
połyskuje smagana światłem. Miliony małych diamencików, korale z
pajęczyn. Zachwycona feerią jesiennych barw.....łażę po ogrodzie, położę
się spać później.
Perukowiec podolski, odmiana o czerwonych liściach właśnie teraz jest najpiękniejszy
Jeszcze kwitną astry zwane popularnie Marcinkami
Pięknym popołudniem odwiedzam sklep monopolowy: spirytus, pół litra czystej. Po drodze ogałacam upatrzony krzak dzikiej róży Czyżby dalsze celebrowanie tak pięknie rozpoczętego dnia? To ostatni dzwonek by zrobić nalewkę, póki owoce są jeszcze na krzakach.
Żenicha kresowa, nalewka z owoców dzikiej róży.
Dlaczego Żenicha i dlaczego kresowa ? Nalewka ta przygotowywana była na wschodzie w domach gdzie były panny gotowe do zamążpójścia , wystawiano ją w głównym oknie na widok publiczny, umówiony znak dla okolicznych kawalerów.
Żenicha kresowa
Potrzeba
1 kg dojrzałych owoców dzikiej róży
3/3 l spirytusu 95 proc
1/2 litra wódki 40 proc
1/2 litra miodu
5 goździków
Po łyżeczce suszonego kwiatu rumianku i liści mięty
Wykonanie:
Owoce róży mrozimy w zamrażalniku przez pięć dni lub jeśli są zmrożone przez przymrozki to nie trzeba. Następnie rozmrażamy, nakłuwamy, wsypujemy do słoja, dodajemy przyprawy i zalewamy spirytusem. Szczelnie zamykamy i odstawiamy w ciepłe miejsce na 5 tygodni. Potem zlewamy nalew, owoce dobrze wyciskamy. Uzyskany sok przecedzamy i łączymy z nalewem. miód gotujemy z dwiema szklankami wody, studzimy, dodajemy wódkę i mieszamy z nalewem. Gotowy trunek rozlewamy do butek i i zostawiamy do sklarowania. Potem zlewamy czysty płyn, osad filtrujemy przez watę łączymy i przelewamy do butelek . Odstawiamy na 3 miesiące.
Ostanie śniadanie na trawie: kanapki z ziarnistego chleba z jajecznicą na wiejskiej kiełbasie, szczypiorek, świeżo zerwany listek pokrzywy.
Witaj Kasiu ! Przeczytałam kilka postów i stwierdzam, że Twój blog powoli staje się blogiem kulinarnym :-) , a moje ślinianki tak pracują, że aż policzki bolą :-). Pyszne dyniowe szaleństwo ! Ja mam prawie 10 sztuk Hokkaido - może coś zrobię wg. Twych przepisów, choc dla mnie najlepsze to pieczone. Serdeczne uściski !
OdpowiedzUsuńAniu kochana miło że minie odwiedziłaś, zawsze był blog chyba pomiędzy jak sama nazwa wskazywała "między kuchnią a brzegiem ogrodu.." czyli pomiędzy :)) Gratuluję tak wspaniałych plonów;))
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia - nalewka wygląda bardzo obiecująco i znakomicie wpasowuje się w barwy i nastroje jesieni. Do wypróbowania! :)
OdpowiedzUsuń