Był upał ...całkiem niedawno....był chłodnik...upału nie ma ..chłodnik jest w lodówce...czeka na upał... Tymczasem cieszę się z ożywczej bryzy, dzisiaj musiało poczekać z tak zwanym lunięciem aż skończę zaplanowane..w mojej głowie prace ogrodowe..tj plewienie..a potem w nagrodę twórcze sadzenie i przesadzanie. Ogród to nie tylko praca którą zresztą lubię to także bardzo przyjemne tworzenie które uwielbiam. W między czasie zerwany bukiet ziół ogrodowych wszelakich przed wszystkim kopru, pietruszki , szczypioru i lubczyku... spora .garść liści botwinki do chłodnika . Są rożne jego rodzaje: Pomidorowy , wiejski z maślanki i szczawiu....z owoców lasu, brzoskwiniowy, serowy, ze świeżego ogórka, owocowy, wiosenny to z kefiru i rzodkiewki ...Tyle znalazłam w książce Ewy Aszkiewicz...Dla mnie tym jedynym jest chłodnik z liści buraczanych. W dzieciństwie za nic w świecie nie chciałam docenić walorów tej chłodnej zupy..Przez zaciśnięte zęby wypijałam różowy płyn..lisice zostawały ku rozpaczy mamy. Teraz muszę mieć dużo, dużo liści. Surowy, chrupiący koper i pietruszka to bezwzględny dodatek.
Lunęło jak z pompy strażackiej, ciepły letni deszcz. tez jest potrzebny...
Robimy chłodnik. Właściwie panuje tu wszelka dowolność. Baza to kefir lub zsiadłe mleko, świeże liście ewentualnie ogórek.
Chłodnik z botwinki
Potrzeba:
1 litr zsiadłego mleka lub kefiru
szklanka kwaśnej śmietany
pęczek świeżej botwinki
2 kopiaste łyżki posiekanego koperku
świeży ogórek
2 jajka ugotowane na twardo
cukier sól
kwasek cytrynowy lub sok z cytryny
biały pieprz.
Pokrojoną botwinkę zalewamy gorąca wodą z dodatkiem cukru i kwasku cytrynowego, gotujemy pod przykryciem w niewielkiej ilości wody do miękkości. Odstawiamy do wystudzenia . Kefir lub zsiadłe mleko ubijamy ze śmietaną dodajemy do tego pokrojony koper , oraz ogórek i zimną botwinkę wraz z wodą w której się gotowała i mieszamy . Na talerzu układamy polówki ugotowanych jajek zalewamy chłodnikiem.
Czekamy na upał przecież to lato.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz