niedziela, 29 grudnia 2013

Poświąteczne okruchy - Tort makowy

 W te święta fruwały po domu janioły i każdy z nich wniósł w ten czas przygotowań coś dobrego. Potrawy, pierniczki, ciasta , ozdobienie domu lampkami, ubranie choinki to nasze wspólne dzieło i było wesoło ciepło i rodzinnie. Zostały wspomnienia, okruchy: maku,  migdałów, rodzynek,  orzechów po świątecznych ciastach. Tym razem biłam się z myślami czy upiec wypasiony makowiec z ogromną ilością maku, czy tort makowy - czysta zawartość maku w maku. Zwyciężył ten drugi. Po pierwsze mniej pracy, po drugie przepis odkryłam przypadkiem w swych zasobach i nadszedł wreszcie odpowiedni  czas by go wypróbować, po trzecie uwielbiam połączenie maku i kawy.

 Tort makowo- kawowy

Ciasto 25 dag maku lub puszka gotowej masy makowej
6 jajek
10 dag cukru
10 dag migdałów lub gotowych już pokrojonych
3 łyżki rumu
1/4 szklanki miodu
kilka biszkoptów szampanek
masło i tarta bułka do formy

Krem
3 łyżki kawy instant
25 dag masła
szklanka cukru pudru
kieliszek likieru kawowego
Polewa
10 dag gorzkiej czekolady
1/2 szklanki cukru pudru
2 łyżki masła
1/2 szklanki śmietany kremówki
łyżka likieru czekoladowego

Biszkopty drobno kruszymy. Mak kilkakrotnie płuczemy, zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na kilka godzin, następnie odcedzamy mielimy w maszynce z drobnym sitkiem  lub otwieramy puszkę z gotową masą makową. Migdały parzymy obieramy lub otwieramy paczkę z gotowymi. Żółtka ucieramy z cukrem. Dodajemy po łyżce maku przygotowanego przez nas lub z puszki, rozpuszczony miód , migdały, rum i biszkopty a na końcu pianę ubitą z białek. Makowo - biszkoptową masę wkładamy do wysmarowanej masłem i wysypanej tartą bułką tortownicy. Pieczemy ok 50 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Studzimy.
Następnie masło przeznaczone na krem ucieramy z cukrem pudrem  na pianę, wsypujemy kawę wlewamy likier. Wstawiamy ciasto na chwilę do lodówki. Kremem smarujemy grubo wierzch tortu i boku wstawiamy do lodówki.
Czekoladę na polewę kruszymy w garnku i razem ze śmietanką, masłem cukrem i likierem rozpuszczamy w gorącej kąpieli wodnej . Mieszamy . tort polewamy nitkami polewy czekoladowej

Świąteczne smakołyki







 Po świętach krótki wypad w Pieniny w poszukiwaniu śniegu?...Po spaleniu zbędnych kalorii poszukiwanie nowych przepisów na noworoczne ciasto . Może sernik na zimno z mocno czekoladowym spodem i wiśniami..?


 W drodze na Trzy Korony



Widok z 982 metrów npm na dolinę Dunajca
 


Prezenty, słodkości . Dostało mi się od KUKBUKA na same święta do czytania w nagrodę za przepis na zimowe wypieki. Puste parapety po letnich kwiatach zastępuje jedlina z owocami berberysu. Zimą nie można się nudzić.

czwartek, 19 grudnia 2013

Świąteczna owsianka to brzmi dziwnie?



To już ostatni post przed świętami, do których jeszcze trochę zostało ale ja już nie będę miała na pewno czasu by usiąść przed komputerem. Dzisiaj wieczorem jeszcze piekłam bulwioka wg. pyszności dla Ani . To będzie niespodzianka. Ania pomogła mi zebrać głosy w konkursie właśnie na bulwioka  za którego dostałam  piękną deskę do krojenia  z wypalonym na niej wzorem pegaza w ludowym stylu. Będzie mi służyła do fotograficznych sesji. Mam nadzieję, że Ania już śpi i  nic się nie wyda. Jutro z samego rana wyruszamy w podróż  do Warszawy szlifować statystykę. Ja z południa a ona z zachodu. Wracam w sobotę w nocy. Rano w niedzielę idziemy  z przyjaciółmi w góry na mszę do malowniczego kościółka  w góralskim stylu na Śnieżnicy. Jest to bardzo ciekawe miejsce, jeszcze przedwojenny ośrodek rekolekcyjny.  Oaza ciszy i spokoju, małe kameralne miejsce pełne skupienia.  Góralskie kapele tworzą  czasem piękną muzyczną oprawę mszy. Można się tam dostać jedynie pieszo, ostatecznie samochodem terenowym.  To pół godziny - 20 minut podejścia. Po mszy jadalnia i pyszne chłopskie naleśniki z ciepłą rozgrzewającą herbatą. Potem  jeszcze  wieczorem do pracy na noc,  W poniedziałek kilka godzin snu  i pieczenie świątecznych ciast, gotowanie barszczu,  przygotowanie mięs. Upiekę tort makowy, krajankę kajmakową, karpatkę i tort miętowo - czekoladowy. Robiąc dzisiaj zakupy do moich ciast  przechodziłam obok naszego targu. Na rogu stała kobieta sprzedająca tłuste jodłowe, pięknie pachnące wianki, suszone grzyby całe kapelusze nanizane na sznurek z nici a  w tekturowym pudle  czarne jak smoła wędzone śliwki węgierki z pestkami w środku kwaśne jak diabli. Wieniec kupuję na stół. " Jak paniusia Kce to sprzedam za siedem złotych" powiedziała góralka. I paniusia Kciała i paniusia kupiła. Grzyby do uszek, śliwki na kompot. Smaki i zapachy naszych świąt z dzieciństwa. Czego chcieć więcej. Wtorek - wigilia, przygotowanie kolacji, wypatrywanie pierwej gwiazdki.




Kochani zanim podzielę się z wami świątecznymi życzeniami dwa przepisy.  Jeden może trochę przewrotny  z tytułu ...na świąteczną owsiankę  wg Agaty Wojdy.  więcej  o głównym jej składniku persymonie  TUTAJ . Dlaczego owsianka  akurat w święta ? Bo niektórzy są już od niej uzależnieni jak mój znajomy, który będąc w gościach przy suto zastawionym stole śniadaniowym zapytał czule swoją teściową : " A odrobinę mleka i owsianki mamusia przypadkiem nie ma ? " Więc najpierw pyszna świąteczna owsianka pełna owoców, miodu, cynamonu i płatków owsianych a później smakołyki.
 Naleśniki po chłopsku ze Śnieżnicy tam są oczywiści  niepowtarzalne .. zrobione w formie krokietów, będą świetnym dodatkiem  do wigilijnego barszczu.



Jedlinowa  pachnąca wycieraczka



Klimatyczny kościółek ukryty w górach, wybieramy się tam na pasterkę.



Ciasto:
Na cztery osoby:
1 i 1/2 szklanki mąki, 2 jaja, 1 szklanka mleka , 1 szklanka wody, sól, słonina ew olej to do smażenia
 Nadzienie :
70 dag ziemniaków, 29 dag twarogu, 1i 1/2 łyżki smalcu lub margaryny, 1 cebula , pieprz, sól do smaku
tłuszcz do smażenia
Robimy ciasto miksując jego składanki. Ziemniaki obrane gotujemy,  mielmy wystudzone przez maszynkę ewentualnie rozbijamy tłuczkiem do ziemniaków razem z serem,  cebulę pokrojoną w kosteczkę rumienimy na patelni na złoto. Dodajemy smalec jeżeli jest za suche trochę śmietany Doprawiamy. Na usmażone naleśniki dajemy farsz zawijamy jak krokiety.



Zdrowych,  pogodnych, ciepłych rodzinnie Świąt  Bożego Narodzenia dla wszystkich.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Świąteczne porządki,śledzie, ciasto św Mikołaja

I zleciało święta tuż, tuż. Dom odgruzowanany prawie gruntownie od piwnic aż po strych. Prawie ..gdyż na konkretne porządki zawsze brakuje czasu,... Spotkałam się kiedyś z powiedzeniem: ..Ja nie nie sprzątam specjalnie na święta ,..bo zawsze mam czysto . A ja sprzątam  jest to  dla mnie bodziec by zajrzeć w kąty w które na co dzień się nie zagląda i wyrzucić to co nie potrzebne. W między czasie zakupy spożywcze i prezentowe. Nie lubię odkładać wszystkiego na ostatnia chwilę i tracić czas w kolejkach. Przed samymi świętami wolę skupić się na tym co najbardziej lubię... gotowaniu. Już wertuję książkę Okrasa  kontra Paskal lub Paskal kontra  Okrasa zależy od której strony się zacznie...Moja świąteczna zdobycz, którą dostałam   za zakupy w jednym ze sieciowych sklepów. Polecam ją jak najbardziej  obiektywnie gdyż nikt  mi za to nie płaci. Dobrze wydana, piękne zdjęcia, z ciekawymi przepisami aż 104, zbiór wszystkich które pojawiały się w broszurach reklamowych. W tamtym roku robiłam na wigilię  karpia w migdałach wg Okrasy. Wszystkim bardzo smakował i już na stałe będzie gościł na naszym stole. Książka jest o tyle fajna, że zawiera rożne sposoby przygotowania np: drobiu czy ryb. Nawet jeśli wydaje się, że potrafisz gotować to jednak możesz tego samego kurczaka upiec kolejny raz inaczej np: z miodem imbirem i cytryną. Dużo dobrych i praktycznych pomysłów,  na uszka i pyszny wigilijny barszcz.Właśnie dzisiaj robiłam je wg przepisu z książki trochę inną metodą, inaczej niż moja mama i teściowa : ciasto rozwałkowuje się na kształt prostokąta , odwraca na drugą stronę smaruje wodą,  następnie  regularnie układa się farsz grzybowy,  potem składa się na pół tuż przy farszu następnie kieliszkiem do wina wykrawa się uszka po czym zawija wokół palca. i gotowe. Szybko sprawnie bez dodatkowego lepienia. Barszcz wigilijny warto przygotować dzień wcześniej. Gotujemy go z 4 litrów zimnej wody, 4 liści laurowych, ziarna pieprzu, ziela angielskiego, kilku suszonych śliwek , 0, 5 kg jabłek, 2 kg buraków - plastry, 2 marchewek i 4 ząbków czosnku pokrojonego w plastry. Zakwaszamy octem balsamicznym lub zakwasem z buraków, zagotowujemy tylko i odstawiamy na drugi dzień.




Jak co roku dużo wcześniej przygotowuje nasze ulubione śledzie, które najpierw marynuje w occie a potem maceruje w zalewie z oliwy, cytryny i musztardy. Tak przygotowane można jeszcze później podawać na rożne sposoby: z sosem majonezowym, z sosem jogurtowym z curry, ze smażonymi pieczarkami i cebulką i ogórkiem konserwowym. To baza wypadowa do różnych śledziowych wariacji.



Śledzie marynowane:
Potrzeba
1 kg filetów śledziowych  matias
Pierwsza marynata:

 1 do 2 szklanek wody
1/2 szkl octu
płaska łyżeczka soli
płaska łyżeczka cukru
Marynata druga:

 słoik marynowanych grzybków mogą być pieczarki
4 dużych cebul
pieprz ziołowy mielony
mielone papryki słodka i ostra
musztarda
sok z paru cytryn
 oliwa lub dobry olej

Umyte filety śledziowe układamy w naczyniu i zalewamy pierwszą marynatą i zostawiamy na 12 godzin. Szczelnie zamknięte w chłodnym miejscu. Po tym czasie wyjmujemy z zalewy , kroimy na mniejsze kawałki. Przygotowujemy drugą marynatę . Cebule kroimy w krążki, grzyby siekamy. W dużym słoju układamy warstwami cebulę, grzyby na to śledzie,  każdą warstwę smarujemy cienko musztardą, posypujemy pieprzem oraz paprykami. Tak do końca, na wierzchu powinna się znaleźć cebula. Całość zalewamy sokiem z cytryny i oliwą tak by przedostały się na spód słoja. Zakręcony słój przechowujemy w lodówce aż do świąt.

Ciasto Świętego Mikołaj to moje nowe odkrycie.  To proste połączenie korzennego smaku piernika,  kawy, migdałów, skórki kandyzowanej cytrynowej, czekolady czyli wszystkich smaków  związanych ze świętami



Ciasto Świętego Mikołaja

Potrzeba :
 40 dag cukru
3 jajka
40 dag mąki
175 g posiekanych migdałów
2 łyżki drobno pokrojonej kandyzowanej skórki cytrynowej
1/2 łyżeczki otartej skórki cytrynowej
3 łyżeczki przyprawy do piernika
5 g amoniaku
2 łyżeczki kawy instant
1 szczypta soli

Polewa:
 pół tabliczki gorzkiej czekolady
pół tabliczki jasnej czekolady
 Wykonanie:

 Cukier ucieramy z jajkami na pulchną masę. Mąkę przesiewamy i mieszamy z migdałami , skórką kandyzowaną, skórką otartą z cytryny, przyprawą do piernika. Dodajemy amoniak oraz kawę instant i sól rozmieszane w niewielkiej ilości wody. Zagniatamy ciasto. Rozwałkowujemy na stolnicy na grubość 1 cm. Wykładamy ciasto do blachy. Pieczemy około 20 min w temp 180 st termoobieg. Po upieczeniu i wystudzeniu polewamy na przemian czekoladami rozpuszczonymi w kąpieli wodnej. Przed podaniem kroimy ciasto na kawałki o wielkości 4 na 8 cm.






środa, 27 listopada 2013

Pieczemy najszybszy( ok 2 godziny) " chleb z lodówki"



Przepis na bardzo prosty w przygotowaniu, najszybszy do zrobienia chleb dostałam od mojej koleżanki. Razem podróżujemy. Wiadomo jak to w podróży im bliżej domu to człowiek zmęczony po całym dniu marzy sobie o rożnych smakołykach.   W domu przecież smakuje najlepiej. Nawzajem się więc inspirujemy w stylu..." Zjadłabym  ulubione pyzy mojej mamy" " A ja mordonie mojej. " " Mordonie ?" "A co to jest?"....wyjaśnię w poście o mordoniach.  Pomimo tego, że pracujemy gotujemy codziennie w domu i dla nas to jest jak najbardziej na czasie i ok.  To proza życia powszedniego.  Domowe jedzenie cenimy sobie najbardziej. Wiemy co wkładamy do garnka. Warto poświęcić więcej czasu i włożyć trochę wysiłku by zdrowo zjeść. Tu w małych miasteczkach mamy łatwy dostęp do lokalnych produktów. Po pstrąga prosto ze strumienia jeździe się do znajomego hodowcy, wędzi się go zamarynowanego uprzednio w ziołach, w domowej wędzarni. Rosół na niedzielny obiad to  tradycja  w każdym polskim domu. Bez rosołu nie ma niedzieli.  Piec chleb na codzienny użytek nie jest wcale łatwo trzeba się przy nim napracować. Z tym na naturalnym na zakwasie to już są istne ceregiele jak do tej pory   udało mi się zrobić tylko zakwas. Trwało to tydzień. Codziennie dokarmianie dzikich drożdży. Potem  trzeba mieć co najmniej ze dwa dni wolne by te drożdże ponownie obudzić. Ja go jeszcze kiedyś upiekę. Smak chleba z dzieciństwa chodzi za mną do tej pory. To był chleb zakopiański. Wiem, że jest do odtworzenia . Znalazłam recepturę wprawdzie na 50 kg mąki i 1 kg drożdży ale proporcje można zmniejszyć. Jego tajemnica tkwi w:   kwaśnym mleku lub maślance, kminku i  czarnuszce.
Chleb z lodówki, to nie jest tak, że wyciąga się go z lodówki i robi kanapki. Piecze się bardzo łatwo i nawet jeśli ktoś  nie piekł chleba nigdy w życiu  to będzie z siebie dumny gdyż mu się uda. Ciasto wyrasta fantastycznie. A smakuje jak wiejski chleb mojej babci.  To tradycyjny rodzinny przepis. Można  go unowocześnić dodając do niego ziarna słonecznika, pestki dyni, suszone śliwki, żurawinę za każdym razem coś innego.Ciasto wyrasta w lodówce tylko godzinę.

Chleb z lodówki

Potrzeba:

1 litr zimnej wody ( źródlana będzie najlepsza)
8 dag drożdży
1 kg mąki plus 2 szklanki
1 łyżka stołowa soli, 1 łyżka stołowa cukru
4 łyżki oleju
Wąski pasek słoniny do posmarowania wierzchu.
1 opakowanie ziaren słonecznika lub dyni, sezamu, lnu, lub żurawiny, suszonych śliwek.

 Do PLASTIKOWEJ miski wlewamy zimną wodę. Dodajemy  drożdże,  cukier. Mieszamy do rozpuszczenia,. Następnie mąka , sól, olej . Wyrabiamy Ważne DREWNIANĄ łyżką tak aby wtłoczyć jak najwięcej powietrza.( Silny mężczyzna bardzo wskazany). Wkładamy ciasto do LODÓWKI na godzinę. Wyrośnie wspaniale. Przekładamy do podłużnych wąskich blaszek wysmarowanych olejem . Ja użyłam dwie długie. Mogą być trzy krótkie. Teraz rozgrzewamy piekarnik do UWAGA 50 stopni, wkładamy chleby niech podrosną , następnie pieczemy w 180 stopniach do tak zwanego suchego patyczka. Po upieczeniu chleby wyjmujemy z blach smarujemy wierzch słoniną. Przykrywamy ściereczką i trzymamy tak do wystygnięcia. .


Chleb z lodówki najlepiej smakuje sam z masłem, z wiejską kiełbasą to klasyka tradycji, z białym serem z pieprzem i rzodkiewkami na ostro lub z miodem na słodko, z ulubioną konfiturą.


Pozdrowienia od pani zimy



Wspominam lato. Dziś okryłam hortensje i róże by w przyszłym roku pięknie zakwitły.



wtorek, 19 listopada 2013

Kiszona nie tylko kapusta



Dowieźli wreszcie kapustę, 20 kg szatkowanej . Kiszonki,  to już ostanie zapasy na zimę. 20 kg wydaje się dużo ale do ogromniastego kamionkowego gara w sam raz. Gar odziedziczyłam po babci i nigdy nie przypuszczałam, że  będę w nim kisić kapuchę. Miał skończyć jako donica w ogrodzie. Na szczęście nie wywierciłam w nim wiertarką dziureczki na wodę odpływową jak to zrobił mój teść ze wspaniałą makutrą widoczną na fotografii.. Teraz kiszenie kapusty jest o wiele prostsze a nawet banalnie łatwe, specjalne maszyny ją szatkują a ja tylko przesypuje solą i ugniatam w garze, czyli odpada najgorsze.Tym razem mam przepis na kiszona kapustę, którą może zrobić sobie każdy na własny użytek i przechowywać w lodówce. Kiszonki warto jeść ale nie te ze sklepu zakwaszane octem. W tym wszystkim chodzi o naturalny kwas mlekowy, zdrowe są tylko te ukiszone w naturalny sposób. Wspomniany kwas mlekowy chroni przed chorobami, oczyszcza z toksyn. Tak zakonserwowane warzywa mają więcej soli mineralnych i witamin. Powstająca w trakcie fermentacji acetylocholina działa dobroczynnie na nasze jelita, poprawia nastrój , rozjaśnia umysł, powoduje że łatwiej zapamiętujemy. 
W ostatnim odcinku masterChefa uczestnicy przygotowywali słynny marokański Tadżin , jednym ze składników tej potrawy były kiszone cytryny o przegotowaniu których pisałam w poprzednim poście. Czytałam, że kiszenie to specyfika naszej szerokości geograficznej ze względu na chłodne temperatury. Okazuje się, że  w wielu krajach też robi się kiszonki z rożnych warzyw a nawet owoców.




Do mojej kapusty dodaję startą marchew 2 kg, jabłka 1 kg, kminek , owoc jałowca i ziele angielskie. Przesypuję ją 20 dag soli na 20 kg kapusty, mieszam z warzywami , ugniatam w garze aż puści sok. Obciążam talerzykiem i kamienieniem.  Przez kilka dni trzymam w domu a potem do chłodnej piwnicy. Optymalna temp to 0 stopni ale może być więcej, zimno  przerywa fermentację.  Osłaniam gliniak gazą i co jakiś czas sprawdzam czy jest przykryta sokiem



Domowa kiszona kapusta ( 2 kg)
Potrzeba:
 2 kg białej kapusty
0,5 kg żurawiny lub 2 garście śliwek suszonych
2 listki laurowe
8 ziarenek ziela angielskiego
pół łyżeczki mielonego imbiru
6 ziarenek pieprzu
płaska łyżkę soli

Kapustę szatkujemy, żurawinę płuczemy i osączamy. Przyprawy mielimy na proszek lub ubijamy w moździerzu. Do wyparzonego  kamiennego garnka dajemy wszystkie wymieszane składanki. Następnie ubijamy aż kapusta puści sok. Dociskamy kapustę talerzykiem i obciążamy kamieniem. Zostawiamy tak na 4-5 dni , następnie przebijamy kapustę drewnianym trzonkiem by uwolnić gazy powstające w procesie fermentacyjnym. Trzymamy ją jeszcze 3- do 4 dni po czym przechowujemy w lodówce lub w chłodzie w szklanych zamkniętych słojach lub glinianym naczyniu.


Dużo wcześniej przed świętami robię zakwas z buraków, którego używam do przygotowania barszczu wigilijnego, łącze wtedy słodki wywar z buraków gotowany z dużą ilością cebuli i jabłkami  z kiszonym sokiem. Sok z kiszonych buraków można pić codziennie ponieważ pomaga odbudować czerwone krwinki. Jest świetny przy anemii.Wcześniej używałam soli do przygotowania zakwasu ale w "Werandzie Country" znalazłam przepis tylko z dodatkiem cukru. Taki zakwas można przechowywać ok 2 tygodni.


Zakwas z buraków

Potrzeba
1 kg buraków
5 szklanek przegotowanej wody z łyżeczką cukru
4 ząbki czosnku
listek laurowy
garść kminku
2-3 ziarenka ziela angielskiego
skórkę razowego chleba na zakwasie lub pół szklanki soku z kiszonych ogórków
szklankę oliwy.

Obrane buraki ścieramy na tarce, lub w maszynce elektrycznej.Czosnek kroimy w plasterki. W kamiennym garnku, ja użyłam tutaj wielkiego słoja w którym dość ciasno ubiłam buraki. Dodajemy przyprawy .Zalewamy letnią wodą z cukrem. Wrzucamy skórkę z chleba lub dolewamy sok. Przykrywamy gazą i odstawiamy w temperaturze pokojowej na  4 do 5 dni,  po czym odcedzamy sok i zlewamy do butelek. Na wierzch wlewamy oliwę. Zamykamy i przechowujemy w chłodzie.




Zielone liście buraka liściastego Lukullus rosną praktycznie same, jest ich dużo, można je dodawać do barszczu, robić sałatki, przyrządzać jak szpinak.

Listopadowy ogród



smutny i mglisty,  nie uwierzycie co jeszcze w nim kwitnie. Rudbekie , które nic sobie z pory nie robią , groszek pachnący - malkontent zbierał się przez całe lato, krwawnik gdy go kupowałam   maił być czerwony całe lato kwitł na biało a teraz jest intensywnie różowy, rajskie jabłuszka - małe jabłonki obwieszone owocami jesienią na wiosnę kwieciem, po prostu  raj na ziemi na pewno jeszcze kilka posadzę.



Czas obudzić śpiąca królewnę - Hipeastrum. Cebulę zabieram z piwnicy,przesadzam do żyznej ziemi podlewam, zakwitnie w domu będzie namiastką  lata.











niedziela, 17 listopada 2013

Diabelnie czekoladowe ciasto






Zawsze lubiłam ciasta o smaku czekolady, może dlatego z ogromnej ilości przepisów kusze się zawsze na te z kakao. Pamiętam  kiedyś jeszcze jako dziecko śliniłam się na widok zdjęcia i przepisu  meksykańskiego tortu czekoladowego, który znalazłam w gazecie " Poznaj świat". Marzyłam sobie, że na pewno kiedyś taki upiekę. Potem długo i   i z uporem maniaka próbowałam upiec tego jedynego wspaniałego polskiego "murzynka". Przepisy bywały różne i efekty też. Pierwsze porażki: Wspaniały zapach pieczonego ciasta a potem zakalec. Dzisiaj mam to już za sobą i parę spisanych, wypróbowanych przepisów nawet ten błyskawiczny gdzie o każdej porze dnia i nocy można go szybko zrobić . Niespodziewani goście pukają do drzwi a ja robię kawę,  roztrzepuję 4 jajka dodaję szklankę mleka (200 ml), 170 ml oleju , 1,5 szklanki cukru, odrobina zapachu waniliowego. Obok w drugim naczyniu mieszam mąkę 200g, 80 g kakao, pół łyżeczki sody oczyszczonej, 1  i 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia. Suche dodaję do mokrych mieszam rózgą kuchenną. potem na blachę i do pieca 170 st ok 60 min lub krócej...gotowe.

Diabelnie czekoladowe czarne ciasto to dla mnie numer jeden  to " Louis Vuitton " wśród ciast tego typu.Intensywny smak czekolady podkreśla tutaj biały krem kokosowy. Jeżeli nie lubicie kokosu to można go do kremu nie dodawać.


Diabelnie czekoladowe ciasto :

Potrzeba:

145g maki pszennej
200 ml wrzącej wody
85 g kakao
55g gorzkiej czekolady
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
90 g masła
200 g cukru
2 jajka 
250 ml mleka kokosowego
szczypta soli


Wykonanie:
 Kakao i czekoladę zalewamy w miseczce wrzącą wodą. Mieszamy aż się czekolada rozpuści i masa będzie gładka.
Mąkę  , sól, proszek, sodę łączymy razem w osobnym naczyniu
 Do miski miksera wsypujemy cukier, wlewamy roztopione przestudzone masło, wbijamy jajka po kolei  i miksujemy do uzyskania jednolitej masy.
Następnie do masy jajecznej ostrożnie wlewamy przestygniętą czekoladę na przemian z mlekiem kokosowym, dodajemy suche składniki i krótko miksujemy.
Blaszkę kwadratową o boku 23 cm wykładamy papierem do pieczenia. wylewamy masę Pieczemy 40 min w temp. 180 stopni. robimy test suchego patyczka.
 wystudzone ciasto przekładamy kremem.
 Składanki na krem;
 śmietana kremówka 30 % 1/3 szklanki
220 g serka mascarpone
1/3 szklanki cukru pudru
1/2 szklanki wiórków kokosowych , można mniej
2 łyżki likieru kokosowego np: Malibu

Schłodzona kremówkę ubijamy, dodajemy do niej mascarpone i delikatnie mieszamy, potem cukier, wiórki, likier i mieszamy do połączenia.

Przekrojone wzdłuż ciasto przekładamy kremem, na wierzch dajemy polewę

Polewa czekoladowa:
125 ml mleka kokosowego
125 g gorzkiej czekolady
 Mleko kokosowe doprowadzamy do wrzenia. zalewamy nim połamaną czekoladę. Mieszamy do rozpuszczenia czekolady. Przestygniętą wylewamy na ciasto.


  Prawda , że czarne......? Intensywnie czekoladowe....


 Przepis pochodzi z "Moje wypieki"





środa, 13 listopada 2013

Cytrynowy syllabub



Lubię śródziemnomorskie klimaty, zwłaszcza te Chorwackie. Domy z kamienia, tarasy obstawione donicami małe ogródki z ogromną ilością roślin z obowiązkowym drzewem cytrynowym lub mandarynkowym. No tak u nich to standard tak jak nasze grusze bądź jabłonki. W ogrodach  coraz częściej zastępujemy powszechne iglaki drzewami bardziej użytkowymi. Choćby na małym skrawku ziemi ale na wyciągniecie ręki i prosto do kuchni  czy nawet na parapecie w małej doniczce miniatura cytryny . Jak co roku moja cytryna kwitnie właśnie na jesień. Uwielbiam te delikatne białe kwiaty o odurzającym zapachu, niestety na owoce muszę poczekać do wiosny. Ostatnio kupuję cytryny kilogramami, używamy ich w domy do słynnej mikstury oczyszczającej prof Słoneckiego tj: 10 ml oleju z kukurydzy, 10 ml soku z aloesu  zmieszanego w proporcji 1:1 z wodą i 10 ml świeżo wyciśniętego soku z cytryny. Zainteresowanych tą kuracją odsyłam na stronę  BIOSŁONE .Okazuje się też, że cytryna to świetny środek leczniczy na wszelkiego rodzaju grzyby pasożyty, drobnoustroje , obniżający ciśnienie krwi, na depresję, na komórki rakowe, prawie na wszystko. Należy ją zjadać na czczo i to codziennie. A jak to zrobić? Wystarczy całą umytą cytrynę zamrozić a potem razem ze skórką zetrzeć na tarce i dodawać do potraw,  nawet na kanapkę , do napojów . Uwielbiam zapach  tartej cytryny dodawanej do  ciast czy serników. Tradycyjnie do herbaty dodaję przygotowaną już w słoiku,  pokrojoną na plasterki, zalaną miodem, wytwarza się  wówczas pyszny soczek. Spotkałam niedawno w sklepie bardzo podobny słoiczek do mojego domowego. Wystylizowany eko - szary papier, lniane płótno, jedna cytryna pokrojona w plasterki zalana wodą z cukrem. Jeżeli w wersji z żurawiną to pływała w nim słownie jedna czerwona kuleczka, a z miętą jeden marny listeczek. Wszystko to bardzo ładnie zapakowane w stylowym drewnianym kredensie kosztowało uwaga 8,99 słoiczek, bez kredensu oczywiście.  Za "eko produkty" się płaci wszystkie pseudo domowe i " prawdziwie prawdziwe" produkty są teraz w cenie. Tym bardziej cieszy, że można sobie samemu zrobić taki słoiczek i za tę cenę kupić dwa kilo cytryn. Weźmy na przykład taki zwyczajny sok z pokrzywy , który już od jakiegoś czasu sama robię i propaguje na blogu też już można kupić w zwykłym spożywczaku za 16 zł za 250 ml. a wystarczy nazrywać pokrzyw na spacerze, zmielić przez maszynkę zalać wodą i po paru godzinach odcedzić. Dobrze jednak, że jest dostępny nawet w zimie  bo warto go pić. Cytryny....  Czy wiecie,  że można je kisić. Są wtedy świetnym dodatkiem do mięs.

Kiszone cytryny
 potrzeba;
5 cytryn
plus sok z 3 cytryn
kilka łyżek gruboziarnistej soli 
2 listki laurowe

Cytryny szorujemy, każdą kroimy na ćwiartki tak aby były połączone  u podstawy. Nacieramy obficie solą od wewnątrz. Wkładamy cytryny do słoika, powinny być ciasno upchnięte, każdą przesypujemy solą, potem posypujemy solą z wierzchu. wsuwamy z boku listki laurowe. Wlewamy sok z cytryny dopełniamy przegotowaną wodą. Przyciskamy cytryny tak by były zanurzone. Zakręcony szczelnie słoik odstawiamy w chłodne miejsce. Będą gotowe po miesiącu.




  

Cytrynowy syllabub to popularny angielski deser, którego historia sięga początku XVII wieku. Ten elegancki słodki przysmak to idealne zwieńczenie każdego posiłku.



Cytrynowy syllabub

Potrzeba:
 1 litr słodkiej śmietanki 30 %
3 cytryny - sok i skórka( trochę skórki zachowaj do dekoracji)
150 g kremu cytrynowego ( przepis poniżej)
250 g cukru pudru

Krem cytrynowy
2 cytryny
 30 g cukru
1 jajko
 30 g masła
5 g mąki kukurydzianej

Wykonanie kremu cytrynowego
 Na patelni roztapiamy cukier z sokiem z cytryny i skórką pilnujemy by nie doprowadzić do wrzenia. W oddzielnym garnku mieszamy mąkę kukurydzianą i jajka do momentu uzyskania jednolitej konsystencji. Dodajemy niewielką ilość wcześniej przygotowanego sosu z cytryny, powoli dodajemy pozostały sos i gotujemy do momentu aż sos zgęstnieje. Chłodzimy w lodówce

Wykonanie syllabubu
Ubijamy śmietankę do momentu aż będzie puszysta, cukier rozpuszczamy w soku z trzech cytryn i łączymy z kremem cytrynowym wyjętym z lodówki. Dodajemy tę masę do śmietanki, delikatnie mieszając, potem skórkę z cytryn. Przekładamy łyżką lub szprycą do szklanych pucharków. Można udekorować listkami mięty bądź melisy. Posypujemy skórka z cytryny. Dla osób unikających jak ognia bitej śmietany można pozostać na etapie kremu cytrynowego. Pycha!



sobota, 2 listopada 2013

Jabłko branie



Jabłko  - branie zakończone, kosze i skrzynie bezpiecznie zniesione do piwnicy. Jak na sześć drzew to niezły urodzaj ekologicznych , nie pryskanych niczym owoców może nie zbyt pięknych ale coś za coś. Całego zbioru nie jestem w stanie przerobić, zresztą jabłka spokojnie poczekają w piwnicy,  można robić z nich wiele rzeczy na bieżąco : szarlotki, desery  np: pieczone z sosem waniliowym.  W słoikach zamknęłam galaretkę jabłkową z miętową nutą, jabłka po ugotowaniu z miętą muszą odcieknąć całą noc na sicie i do tego soku dodaje się cukier gotując jeszcze trochę , powstaje unikatowa naturalna galaretka owocowa. Mus jabłkowo- melonowo imbirowy tego połączenia musiałam spróbować. Dżem jabłkowy  z kwitami róży , użyłam do niego mojej róży damasceńskiej o pięknym zapachu, będzie wspaniały jako nadzienie do rogalików.



Dżem jabłkowy z melonem i imbirem

Potrzeba :
dojrzały melon 
50 dag jabłek
5 dag korzenia imbiru obranego i drobno posiekanego
1 kg cukru
1,2 litra wody
sok z trzech cytryn
Melon obieramy ze skórki kroimy w ćwiartki i czyścimy z pestek , Dwie ćwiartki wrzucamy do rondla, dodajemy obraną i pokrojoną skórkę oraz jabłka też pokrojone w ćwiartki ze skórką i gniazdami nasiennymi. Przyprawiamy imbirem , zalewamy wodą. Gotujemy pod przykryciem  przez 30 min. Potem przecieramy. Pozostałe ćwiartki melona kroimy w kostkę, wrzucamy do przecieru, gotujemy przez 10 min. Następnie wsypujemy cukier i wlewamy sok z cytryn i mieszając gotujemy do całkowitego rozpuszczenia się cukru a potem na zwiększonym ogniu do chwili gdy kropla dżemu upuszczona  na zimny talerzyk szybko zastygnie. Gorący dżem wkładamy do wyparzonych słoików i mocno zamykamy przetartymi w środku wódką  nakrętkami.



 Galaretka jabłkowa z miętową nutą:

Potrzeba :

1 kg zielonych jabłek 
1 pęczek mięty ( 15 dag)
1/2 kg cukru
2 łyżki soku z cytryny
3 łyżki octu winnego
4 łyżki posiekanej mięty

Jabłka kroimy usuwamy gniazda nasienne, nie obieramy i gotujemy z pęczkiem mięty w niewielkiej ilości wody aż będą miękkie. Następnie na dużym garnku mocujemy sito na nim lnianą ściereczkę i wylewamy na nią rozgotowane jabłka, które odsączamy przez noc. Następnego dnia należy zmierzyć ilość soku i na każde 1/2 litra dodajemy ok 40 dag cukru. Płyn gotujemy 20- 30 min a gdy zacznie gęstnieć dodajemy sok cytrynowy, ocet i posiekana miętę. Napełniamy galaretką wyparzone słoiki i pasteryzujemy 10 min po zakręceniu nakrętkami.




Rajskie jabłonie też warto mieć w ogrodzie. W tamtym roku posadziłam trzy . Wiosną kwitną na różowo, biało i czerwono a jesienią pięknie wyglądają ich bezlistne gałęzie z czerwonymi i żółtymi jabłuszkami. Bukiet z barbuli klandońskiej. To od jakiegoś czasu moja ulubiona roślina kwitnąca pod koniec lata   czarująco niebiesko .






Pieczone jabłka z sosem waniliowym to klasyka deserów..


Róża damasceńska. Jej zapach zamknęłam na zimę z dżemem jabłkowym.